Korzystam właśnie z najdłuższych w moim życiu wakacji i nadrabiam zaległości w nieobejrzanych filmach. Uzbierało się ich przez ostatnie pół roku całkiem sporo, a na pierwszy ogień idzie ,,Rozumiemy się bez słów" Erica Lartigau. I wiecie co Wam powiem? Jestem ciekawa czy uda mi się kiedyś obejrzeć jakiś film i nie uronić przy tym ani jednej łzy. Czasem wzruszam się jak czterdziestoletnia stara panna na widok małego koteczka i jego słodziutkich, puszystych łapeczek...
A tak swoją drogą to włączyłam sobie dzisiaj ten film nie wiedząc kompletnie o czym on jest. Po prostu tytuł mnie bardzo zaintrygował. No bo jak można rozumieć się bez słów skoro często gęsto nie kapujemy czegoś, co ktoś nam wyraźnie mówi. Na pewno znacie takich ludzi, którym tłumaczycie coś jak baba krowie na rowie, a dalej zero porozumienia ...
Przechodząc do filmu. Opowiada on historię szesnastoletniej Pauli, która, jako jedyna w rodzinie, słyszy. Mama, tato i brat są głuchoniemi. Życie głównej bohaterki jest z pozoru zwyczajne. Pomaga rodzinie w gospodarstwie (hodują bydło), chodzi do szkoły, sprzedaje sery na targu. Ma też inne ważne zadanie. Tłumaczy ona innym ludziom to, co rodzice migają i na odwrót - miga rodzicom to, co inni mówią. Z jednej strony to zwykła szara myszka, która w szkole raczej się nie wyróżnia. Chociaż jakby spojrzeć na to inaczej, Paula to zdeterminowana dziewczyna, która stara się radzić sobie z tym, że jej rodzina jest głuchoniema. Wydaje mi się, że na każdym kroku musi mieć na względzie to, że rodzina jej potrzebuje.