Na wakacjach pisałam Wam o ,,Życiu na pełnej petardzie". Już tamta książka była dla mnie mistrzostwem samym w sobie. Mogłabym ją czytać na okrągło. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam, że ks. Jan tworzy coś nowego. Aż tu nagle, w pewną zwykłą niedzielę, odchodzę od kas samoobsługowych w Tesco, przechodzę obok księgarni, patrzę, gały wytrzeszczam (okulary noszę - trochę ze mnie ślepy człowiek), a tu ks. Kaczkowski na wystawie, tzn. jego nowa książka (w sumie tak dziwnie to napisałam - jakby ksiądz siedział sobie w fotelu z kubkiem kawy w ręku w witrynie sklepowej). Oczywiście książkę kupiłam i radośnie powędrowałam do domu.
Miałam w planach przeczytać ją po maturze jak będę już miała święty spokój (na pewien czas) z nauką. Jak zwykle nie wytrwałam w postanowieniu. Wieczorem sięgnęłam po książkę i przeczytałam ją w 3 dni (byłoby szybciej, gdyby nie sprawdziany z historii).
Może najpierw napiszę kilka zdań, które są zamieszczone na odwrocie książki. Przecież ja zawsze się rozwlekam z tym pisaniem, a i tak z tych wypocin często nic nie wynika (wybaczcie).
,,Credo księdza Jana Kaczkowskiego.
Miliony Polaków pokochały go za wyrozumiałość dla słabości drugiego
człowieka, wierność sobie, błyskotliwe poczucie humoru i determinację w
walce ze śmiertelną chorobą.
Jak wygląda relacja ks. Jana z Bogiem? Jakie wartości są mu
najbliższe? Które fragmenty Ewangelii są dla niego najważniejsze? O czym
chce zdążyć opowiedzieć tłumom, które przychodzą na jego msze, a jakie
słowa zachowuje dla pacjentów swojego hospicjum?
Grunt to twardo stąpać po ziemi, nie przestając patrzeć w niebo.
Zamiast ciągle na coś czekać – zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele
później, niż ci się wydaje."
Po przeczytaniu tych dwóch książek ogarnął mnie taki, jakby to powiedzieć, spokój. Jakoś przestałam martwić się pierdołami i od nowa poukładałam sobie pewne rzeczy w głowie. Zaczęłam czuć, że Bóg jest jeszcze bliżej niż mogłoby mi się wydawać. Że wszystko się ułoży i będzie dobrze, bo Bóg nie odstępuje nas na krok.
Osobowość i charakter ks. Jana nie przestają mnie zaskakiwać. Jak tak się z nim porównałam to jedyne, co mi przyszło na myśl to : ,,Magda, opanuj się. Wynajdujesz sobie problemy tam, gdzie ich nie ma. Facet tu pisze o pracy w hospicjum, o własnej chorobie, a Tobie się wydaje, że puszące się włosy to najgorszy problem." I po prostu zrobiło mi się głupio. Ten przykład z sianem na głowie podałam po to, żeby zwrócić uwagę jak często nam się wydaje, że jesteśmy w czarnej dupie, a tak na prawdę nie mamy na co narzekać.
Jak czytałam ,,Grunt pod nogami" to 1/4 książki popodkreślałam i przepisałam cytaty do mojego zeszytu, który noszę zawsze przy sobie (no dobra, jak idę się kąpać to zostawiam go na biurku). Te wszystkie poprzepisywane fragmenty są dla mnie motywacją do pracy nad sobą, nad relacją z Bogiem. No i nie ukrywam - czasem ostro przywracają mnie do pionu.
Śmiało mogę polecić wszystkim tę książkę. To nie są jakieś sztywniackie, nudne wywody. Teksty księdza Jana są na prawdę świetne. Dosadne, szczere do bólu z dozą ogromnego szacunku dla drugiego człowieka. Bardzo sobie cenię tę jego autentyczność. Czasem spotyka się księży, którzy podczas kazania grzmią na ludzi i zachowują się jakby byli Bogiem. Jakby oni byli mistrzami wszystkiego i nie mieli żadnych grzechów. Niezwykle doceniam to, że ks. Jan taki nie jest. Jak czytam jego kazania, to wcale się nie czuję jak debil, który na pewno skończy w piekle, bo Bóg nie chce ratować z opresji takich słabiaków jak ja. Co więcej, słowa księdza Kaczkowskiego mi uświadomiły, że Bóg zawsze mnie będzie kochał. Że muszę od siebie wymagać i nad sobą pracować.
I za tę nadzieję i naukę, którą się ks. Jan z nami dzieli, dzięki Ci Boże! :)
PS. ,,Grunt pod nogami" rozwala system. Gwarantuję, że po przeczytaniu dostaniecie porządnego POZYTYWNEGO kopa w tyłek. Książka absolutnie nieziemska i mistrzowska.
KOniecznie muszę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam: Mój blog
Książka wydaje się być ciekawa :) wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCiekawa z opisu :D
OdpowiedzUsuńBuziaki x
http://karolinyjia.blogspot.com/
Bardzo lubię tego człowieka (nie ksiedza a czlowieka). Jestem pelna podziwu dla jego zaangażowania, wytrwałości i wiary. Tak jak napisałaś, czym sa nasze problemy wobec problemów dzieci w hospicjum?? Niczym...
OdpowiedzUsuńCzasem ludzie się dziwią czemu jestem tak zadowolona. A czemu mam nie być? Mam pracę, troche pieniedzy, zdrowie, przyjaciół, ukochaną osobę, to się ciesze z tego :)
Ja teraz wzięłam się za kryminały. Może jak będę miała wolny czas to sięgnę po nią ;)
OdpowiedzUsuńMój blog-KLIK
Mam w planach przeczytanie jego książki ,,Życie na pełnej petardzie", już czeka na półce. Na tę też przyjdzie czas:)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na recenzję tej książki na czytamwszedzie.pl i postanowiłam, że ja przeczytam, choć zazwyczaj unikam lektur tego typu. Wielu ludzi w obliczu zbliżające go się końca wraca do Boga, a mnie ciekawi jakie przemyślenia miał ksiądz pracujący w hospicjum i sam walczący z nowotworem. Szkoda tylko, że więcej już ten mądry człowiek swojej wiedzy nam nie przekaże.
OdpowiedzUsuńKsiądz Jan na pewno jest teraz w najpiękniejszym miejscu, którego nawet nasza wyobraźnia nie jest w stanie sobie zobrazować. Zapewne patrzy tam teraz na nas z Domu Pana Boga.
Usuń